Gdy ktoś wspomina o zapachach
orientalnych, każdy od razu sobie wyobraża niesamowicie intensywne perfumy, z
dużą ilością kadzidła, oudu, przypraw, z nutami drzewnymi i zaplątaną gdzieś w to
wszystko różą. Ba, wiele osób, które proszą mnie o radę przy wyborze perfum, od
razu zaznacza, że nie chcą nic orientalnego, ponieważ te zapachy przytłaczają
i wywołują bóle głowy. To bardzo
niesprawiedliwa charakterystyka orientu, mimo, że nie jest do końca bezzasadna.
Jednak zawsze trzeba po prostu pamiętać, że w przypadku każdej każdej grupy
zapachowej, znajdziemy perfumy subtelne i intensywne, delikatne i agresywne,
mroczne i świetliste itd. I właśnie tę inną stronę perfum ze świata Bliskiego
Wschodu pokazała mi marka YAS Perfumes z perfumerii Sense Dubai.
Jako pierwszy poznałam zapach Jumeirah. To zadziwiająco świeża kompozycja,
która w zależności od etapu rozwoju zmienia charakter raz na bardziej męski,
raz damski. Bardzo mi się spodobała ta wielowymiarowość i niejednoznaczność,
zwłaszcza że ostatnio wszystko to co zwyczajnie „ładne” przestało mi
wystarczać. Otwarcie jest intensywne, soczyste i zielono-cytrusowe. Z czasem
gdy początkowe cierpkie nuty cytrusów znikają, zaczyna się robić jeszcze
ciekawiej, ponieważ baza silnie walczy o dominację nad sercem kompozycji i cedr
z sandałowcem próbują przejąć kontrolę [cedr jest zdecydowanie silniejszy]. Drzewno-ziołowa
baza wybija się na chwile po czym ustępuje i pozwala róży i jaśminowi wrócić i pozostać
wyczuwalnymi do samego końca. Mam takie dziwne wrażenie jakby ktoś poprzestawiał
całą piramidę zapachową i wprowadził lekki chaos do tej kompozycji, jednak dla
mnie to zabieg zdecydowanie na plus. Jestem na tak!