Wszystko się zmienia, nie tylko pory roku, trendy w modzie
czy kolor włosów Kim Kardashian – gust
zapachowy również. Jest to jak najbardziej naturalny proces związany z
wieloma czynnikami, naszymi doświadczeniami, zmianami w życiu osobistym, zawodowym,
dojrzałością.
Od dłuższego czasu obserwuję ewolucję moich upodobań i z
zaskoczeniem zauważam jak mocne potrafią być to zmiany. W niektórych
przypadkach można spokojnie mówić o rewolucji. Tak właśnie miałam z Jungle
Elephant Kenzo. Przez kilka lat, od momentu poznania tych perfum, nie mogłam
ich znieść, dusiły mnie, drażniły. Byłam tak na nie wyczulona, że gdy tylko
spotykałam kogoś kto ich używał, od razu się od niego odsuwałam. Jednak jakiś
czas temu będąc w perfumerii, coś mnie tchnęło i dałam słynnemu słoniowi
jeszcze jedną szansę. To było jedno z najbardziej fascynujących, zapachowych
doświadczeń. Z każdą kolejną minutą odkrywałam te perfumy na nowo i nie mogłam
przestać się zachwycać. Ostry charakter goździków, lukrecji, kardamonu przestał
mi się kojarzyć z rozlanym w aptece syropem na kaszel, w połączeniu z heliotropem,
wanilią i paczulą stał się niesamowicie kobiecym, zdecydowanym zapachem, przez
który już się nie mogę doczekać kolejnej zimy by móc go nosić.
ale reklamę konsekwentnie uważam za straszną!