Przyszedł styczeń - miesiąc postanowień noworocznych,
miesiąc straszący studentów sesją, miesiąc chłodu i zimna, miesiąc wyprzedaży.
Gdzie wzrok nie padnie, spotkać można coraz to większe banery z napisem
„wyprzedaż” w każdym możliwym języku świata i magicznymi cyferkami: -10%, -15% , -70%.
Kiedyś styczeń był dla handlu najgorszym okresem w roku. Ludziom po świętach w
portfelach pozostawały jedynie karpie łuski, przyszedł czas spłacania kart kredytowych i
raczej rzadko komu przyszło na myśl, żeby zadłużać się jeszcze bardziej. A
potem nagle PUF! pojawiły się wyprzedaże i nagle okazało się, że ludziom po
świętach brakuje tylu niezbędnych do życia produktów, ubrań i gadżetów. A skoro
ich cena jest niższa niż zwykle, to czemu by nie skorzystać.
Plan jest taki: kupujemy dwie bluzki dobre jakościowo i
wychodzimy.
Ehe, jasne.
Przekraczając drzwi centrum handlowego odnoszę wrażenie, że większość ludzi
zamienia się w wyprzedażowe zombie. Zamiast mózgów bierze wszystko to co
kosztuje mniej i jeszcze mniej. To taka zupełnie inna rzeczywistość. Zapominamy
o naszej jakości, zapominamy o postanowieniach. Bierzemy wszystko co wygląda w
miarę okej, ale przede kosztuje mniej niż zwykle. Bierzemy kolejny T-shirt
(mimo, że w naszej szafie zajmują 80% powierzchni) bo przecież teraz kosztuje tylko 20 zł, a wcześniej
kosztował 35! Nie można nie skorzystać z takiej okazji!
To, że kupimy coś teraz za niższą cenę, wcale nie oznacza,
że nie zrujnuje naszego portfela w przyszłości. Bowiem z kupnem zwykłej bluzki jest jak kupnem
telewizora czy samochodu. Może ceny są średnio porównywalne, ale każda z tych
rzeczy jest pewnego rodzaju inwestycją i warto przemyśleć każdy zakup dwa razy,
niż po trzech praniach płakać, że ciuch nadaje się jedynie to kosza.
W sieci krąży mnóstwo poradników pt. jak poradzić sobie z wyprzedażami, co
zrobić żeby nie zwariować i tak dalej, i tak dalej, więc i ja wtrącę swoje trzy
grosze. A co!
Wprawdzie znowu będzie o czymś dla insiderów oczywistym, ale dobrych podstaw
nigdy za wiele.
Wywróć ciuch do góry nogami!
To, że sweter wygląda świetnie z przodu nic nie znaczy. No
poza tym, że mamy do czynienia z dobrym wzornictwem. Z jakiej jakości ciuchem
mamy do czynienia ukryte jest po drugiej stronie. Warto sprawdzić czy szwy
nie rozlatują się już na półce. Porozciągaj ubranie w jedną, drugą stronę. Taka
mała odzieżowa gimnastyka. Ludzie będą się patrzeć na Ciebie jak na nienormalną,
ale przynajmniej będziesz mieć pewność, że nie skończysz jak idiotka, gdy szew
puści na tyłku podczas schylania się po notatki, które upuściłaś przed
facetem z twarzą Ryana Goslinga.
Prawa = lewa.
Źle skrojona dzianina, czyli taka gdzie rządki nie są
ułożone pod kątem prostym do kolumienek, z czasem będzie dążyć do swojego
naturalnego stanu, gdzie elementy struktury są ułożone prostopadle. Skutek niepoprawnego krojenia bardzo często
zauważyć można, kiedy to po miesiącu użytkowania, szew boczny znajduje się np.
na środku brzucha albo pleców. Żeby zatem nie przesuwać bluzki co 30 sekund,
dobrze w sklepie sprawdzić czy szwy prawej strony pokrywają się z tymi z lewej.
Skład surowcowy.
Jak już jesteśmy po drugiej stronie ubrania nasze oczy kierujemy w stronę metki
i sprawdzamy z czego to nasze cudo jest zrobione. Najczęściej stosowanym
surowcem w przemyśle odzieżowym jest poliester. Jeżeli chcemy zgrzać
się w bluzie, a potem niesamowicie się spocić, to owszem, poliester jest
świetnym rozwiązaniem.
Im więcej w składzie poliestru, nylonu czy akrylu tym szybciej powinniśmy daną
rzecz odłożyć. Zimą w takich rzeczach
zmarzniemy, a latem spocimy jeszcze bardziej.
Na temperaturę jaką mamy teraz, polecałabym np.
prawdziwą wełnę. Jest owszem odrobinę droższa, ale jak już spędzamy godziny na
zakupach to warto pokusić się o poszukanie dobrego gatunkowego swetra, który
prawdopodobnie w Zarze, zrobiony z akrylu będzie kosztował tyle samo.
Jak to jest z tym praniem?
Znaleźliśmy bluzkę – 100% cotton. No
i świetnie. A teraz spójrzmy jak to się pierze.
Jeśli każą nam tą naszą bawełnę prać w 30 stopniach to znaczy, że byś może jest z nią coś nie tak. Dobrą bawełnę można w spokoju
prać w 40˚C bez obawy, że coś się z nią stanie. Podając zaniżone wartości
producent prawdopodobnie chce ustrzec się nadmiernych reklamacji związanych z
wykorzystaniem kiepskiej jakości surowca, który przy 40 stopniach po prostu nam
się rozleci.
Czasami niskie koszty zakupy nie oznaczają tańszego utrzymania, bo jeśli chodzi
o proces czyszczenia można natrafić na konieczność prania chemicznego. A nie
daj Boże, jak pochodzimy z małej miejscowości, kurtka nam się zabrudziła, a do
najbliższej pralni 20 km! No i mamy nasze oszczędzanie…
Guziki, kieszenie, koraliki – wszystko na miejscu.
Nic, ale to nic nie powinno odpadać podczas przymierzania, czy nawet dotykania
wyrobu.
O brakach nie ma mowy. Nawet jeśli coś jest przecenione 70%.
Nie i kropka.
Dopasowanie do sylwetki.
Dobre zakupy to mądre zakupy. Fajnie dowiedzieć jakim typem sylwetki się jest,
jakie fasony nam pasują, czego powinniśmy unikać. Bo kupując źle dobraną
sukienkę możemy tylko zrobić sobie krzywdę, postarzeć się i dodać 5 kilogramów.
Jeśli chodzi o dobór ubrań do figury to mistrzynią jest Radzka, którą można
znaleźć na youtubie. O ubraniach i budowie
ciała powie wam wszystko.
A! I za żadne skarby świata nie oszukuj się, że schudniesz do tych spodni! Nie
schudniesz. Wydasz tylko pieniądze, a spodnie przeleżą na dnie szafy kilka
sezonów. Po latach oddasz je młodszej, chudszej siostrze, ale ona i tak ich nie
założy, bo ich fason już dawno przestanie być obiektem pożądania.
Zakupy zgodne z etyką.
Pamiętacie jeszcze tą aferę z Bangladeszem? Czas w którym tyle mówiło się o
etyce pracy, o wyzysku Azjatów w przemyśle odzieżowym? Nawet po przecenie producent zgarnia większość
pieniędzy za samą sprzedaż. Może warto
zastanowić się jaki procent z 15zł, które płacimy za przeceniony T-shirt
przeznaczono na pensję dla podwykonawców.
Stare, nowe, modne, niemodne.
Wyprzedaże organizuje się po to, żeby zrobić w magazynach miejsce na nowe
ubrania. Niestety w magazynach pozostają rzeczy nie tylko z obecnego sezonu,
ale także z tych sprzed roku czy dwóch. I wszystkie, bez względu na datę produkcji
trafiają na wyprzedaż. Jeśli w stercie ciuchów oznaczonych plakietką „-50%”
upatrzysz coś co ma niespotykany fason, nie myśl, że trafiłaś na coś nowego. Ta
sukienka mogła leżeć w sklepie z podpisem „new model” trzy lata temu, ale z
jakichś powodów od tego czasu nikt nie chce jej kupić. A w tym przypadku noszenie czegoś, czego nikt
nie nosi, raczej nie jest zaletą.
Wyprzedaże to cudowne dzieło ekonomistów. Kiedy tobie wydaje
się że upolowałaś okazję, tak naprawdę zostałaś jedynie upolowana przez
sprytnego marketingowca. Szukanie dobrego ubrania wśród sterty szmat, to jak
szukanie igły w stogu siana.
Jeśli znajdziemy coś ciekawego, dobrego jakościowo i tańszego możemy być z
siebie naprawdę dumni, bo rzadko trafia się prawdziwa okazja, a jak widać cena
cenie nierówna. W poszukiwaniu perełek życzę wam dużo powodzenia, cierpliwości i zdrowego
rozsądku, bo „tak naprawdę, wyprzedaże nie są po to, żeby kupić tanio, lecz po
to, by myśleć, że kupiło się tanio”.